GRY Smutne Buzie

niedziela, 17 lipca 2016

milczenie nocy, księżyc za chmurami

leżąc słucham ciszy,
ciszy której się nie da usłyszeć
to tak jak oglądanie nicości
a dookoła
w każdym budynku zgaszone światło
i świeci mi tylko atmosfera zanieczyszczona światłem
i księżyc momentami
i słychać szum tam na zewnątrz
który jest tu zawsze, ale w ciągu dnia nie da się zwrócić na niego uwagi
przyjemnie byłoby być właśnie takim szumem

piątek, 24 czerwca 2016

upał, zgrzyt wiatraka

można zrobić wiele rzeczy
spać, grać, tworzyć, bawić
można tak na prawo i na lewo
i kiedy trzeba i kiedy nie do końca
i kiedy powinno się i kiedy z czystej potrzeby
robienie wszystkiego jest cudowne
kiedy robi się to bo się chce
gdy kawy mało, gdy czekolady koniec
pomysłów, i wszystkiego
i gubić coś co jakiś czas
bo nikt nie zabrania
czasem życie jest naprawdę proste

poniedziałek, 6 czerwca 2016

światło, słońce i jedna chmura, i druga

Chciałabym być całkowicie wolna. Bez ograniczeń. Żadnych. Narzuconych obowiązków, norm. Bez czasu, głupiego "ale". A przecież część z tego sama sobie narzucam. Czy to w porządku? Wobec czego? Czy nie mam kontroli? Halo, gdzie moja kontrola? Władza? Możliwość? Czy przypadkiem nie wiążę sobie supłów? Przypadkiem. Przecież nie da się być całkowicie wolnym. Ale chcę, chcę. I  będę próbować. Przecież to, co poza mną mnie nie dotyczy. To nie istnieje.
Jest ładna pogoda. Da się oddychać. Ciężko się przyzwyczaić do oddychania ot tak.

środa, 1 czerwca 2016

w czerni i bieli

to bez znaczenia, wszystko zaczyna być bez znaczenia
zapominam jak się oddycha
jak się mówi
jak się powinno
mówić
w moim małym świecie jestem sama
boję się jutra i wczoraj
chcę nie być bo istnieć przestałam już dawno
nie będę udawać śmiechu
nie będę udawać smutku
nie będę udawać zachwytu
nie będę udawać niezależności
nie będę udawać czegoś ważnego
a wciąż udaje, że oddycham
bo dawno zapomniałam jak się oddycha
zostałam sama
zostałam sama
w moim
śmietniku myśli
wolę być paranoiczką
niż udawać, że wiem jak żyć
nie chcę się budzić jutro
nie chce na nikogo patrzeć
nie chcę patrzeć na siebie
nie chcę słyszeć mojego głosu dudniącego się w zakamarkach myśli
nie jestem wolna
przykuta do ściany łańcuchami własnego umysłu
który został założony przez innych ludzi
to ten, dziękuję
za każde
nieodebrane połączenie
zignorowanie mnie
krzyk
wyzwisko
opierdol
wszyscy mnie tu więzicie

ale to bez znaczenia
kiedyś o tym nawet zapomnę
może zapomnę
chcę zapomnieć

wtorek, 19 kwietnia 2016

przejrzysta i niewidzialna czerń

Nigdy nie potrafiłam ładnie mówić, zwłaszcza myśleć
Próbuję rozpracować ludzi, jakoś, po czymś
Idzie mi okropnie
To ja rozmawiam z nimi, nie oni ze mną, co gorsza robię to na siłę
Brakuje mi czegoś, co nie będzie echem, puste, krótkie i zimne w dotyku
Ciarki, czy potrafię inaczej to czuć
Ten cały słony świat
Zbudowany z tych samych kart
I wszystkie nie pasują do mojej
Zakopuję się w sobie, nie wiem kim jestem
"pragnę cię tak beznadziejnie, że mogę to poczuć w smaku,
Lecz nie ma cię nigdzie tam, gdzie mógłbym cię odnaleźć
Narkotyzuję się by czymś to zastąpić
Lub skończyć w ziemi"

Kilku moich znajomych ma tu dostęp. Dostałam od kogoś bardzo sympatyczny komentarz, pełen troski i chciałabym za niego podziękować, mimo szkolnych przyśmiewek od strony jednej z moich koleżanek. Mam to gdzieś. To mój cholerny blog i będę pisać co chcę i jak chcę. Nie potrzebuję tematu i nakazu nastroju. Radość wyrzucam wśród ludzi, smutek też gdzieś muszę odłożyć.
A że powodu do smutku nie mam, jest tu nudno, monotonnie i tak samo od roku. Nie udało mi się  w nikim zakochać, nie udało mi się pokłocić.
Bo co mogę tu zrobić? Opowiadać o swoim życiu? Jakby was obchodził jeden, wielki pech. Ścinanie włosów przy praktykantce, która kilka lat temu obiecywała mi siarczysty wpierdol? Powracający wiecznie kaszel? Piekące oczy, wiecznie niewyspana postać tłukąca się przez cholerny korytarz, w pół zgarbiona pod ciężarem kostki? Ni ciekawe, ni fajne.

niedziela, 20 marca 2016

wszystko pod kontrolą!

mój pokój pachnie mną, nie mam już firanek
w sumie to tego nie rozumiem
stajemy by zasnąć
myjemy by zabrudzić
jemy by zgłodnieć
pamiętamy by zapomnieć
śmiejemy się by płakać
żyjemy by umrzeć
i dont belive its bad
dlatego, że
brudzimy by umyć
jesteśmy głodni by zjeść
zapominamy, by pamiętać
płaczemy, by się śimać
umieramy, by żyć
otherside

mój blog ma rok i wciąż nikt nie zwraca na niego uwagi
brawo ja

niedziela, 13 marca 2016

Wszystko się kręci w kółko, tracę rachubę?

Niby na wszystko można odpowiedzieć "i tak umrzemy", tylko kurczę, jak tak można? Jak można i tak umierać, gdy umieranie znajduje się tysiące, polem setki i dziesiątki kilometrów stąd?  Gdy są ludzie dookoła, którzy nie lubią i tak umierać? I po co o tym się myśli? Dlaczego śmierć zawsze ma być straszna? Dlaczego horrory mające budzić strach zawsze są jakoś związane ze śmiercią? Jak nie duchy to mordercy. Może my sami kreujemy ten strach?
Bo dla mnie straszniejsze od śmierci jest życie. Cały czas, ze świadomością, że to wszystko się skończy i skończy się tak, jak kończy się bohaterów, naukowców, artystów, gwałcicieli, katolików, bogaczy, biedaków, ładnych, brzydkich, morderców, isis, polityków i nigdy inaczej. Cały czas jesz, śpisz, oddychasz, by odwlekać śmierć, co jest wskazane przez wszystko.
Chciałabym, by każdy po śmierci wciąż istniał i istniałaby dokładnie tak, jak chciałby istnieć, o ile jego dusza nie była zbyt pusta. By Bóg był dla każdego takim Bogiem, w jakiego wierzył. Żeby chrześcijanie mieli po śmierci swój raj, czyściec i piekło, buddyści przychodzili reinkarnację i tak dalej. Chciałbym, żeby każda religia miała rację.
Najgorszy to jest brak Boga. Pustka po śmierci. Aż odechciewa się żyć. Bo samo życie wcale nie jest łatwe. Bo nie opłaca się żyć dla niczego.
W życiu nie chcę być sama i nie chcę mieć pustej duszy. To wszystko. Chyba.

nic

nie wiem, co się dzieje
wszystko robi się normalne, naturalne
teraz czytam książkę, a byłam jej główną bohaterką
czy jest się czym chwalić?
że co? odkryłam, że czarne jest czarne?
napisałam o niczym?
nie chcę mówić proszona o głos
nawet jeśli
dookoła zimno
i ciemno
i nie znasz drogi do domu
to przecież
zawsze masz latarkę w kieszeni
no, chyba że ktoś ci ją ukradł
albo ty upadłeś i ją roztrzaskałeś
to tak
tak właśnie chyba wygląda życie
to ciemna droga do ciepłego domu
dzień i długa, długa noc, dzień
kręcisz się w kółko
nic nie widzisz
gubisz
marzysz, by być na miejscu już
jakiekolwiek ono jest

niedziela, 7 lutego 2016

Dzień po dniu.

Regularne posty to zdecydowanie nie jest moja mocna strona. Cholera, nie potrafię, za nic nie potrafię pisać na zawołanie. Chociaż blog martwy, wybaczycie?
Uwielbiam czytać wasze komentarze, chyba zacznę na nie odpisywać. Lubię mieć rozmówców.
Chyba wreszcie zmienię wystrój, bo wszyscy narzekają na tą całą "depresję i smutek dookoła" a nie do końca o to mi chodziło. Wszyscy skupiają się na całokształcie. Nie powiem, że mnie to smuci, bo głupio pisać na takim blogu, że jest się smutnym.
Po prostu nie obchodzą mnie kosmetyki, drogie ubrania i prowizoryczne zdjęcia mnie, na których i tak wyglądałabym brzydko. Jeśli osoba jest ładna, to najładniej wygląda na żywo. Jest wiele ładnych zdjęć przedstawiających ładnych ludzi, ale wolę cieszyć się twarzą, nie papierem.
Nie obchodzi was moje życie, bo w nim nic się nie żyje, więc blog jako pamiętnik też byłby czymś dość trudnym. Zwłaszcza, że sama nie wiem, co do końca czuję. Po prostu chcę być szczęśliwa. Szczęśliwsza, niż jestem.
Czego mogę jeszcze chcieć? Odcięcia się od ostatnich lat. Wspomnień. Zagrać je jeszcze raz. Nie poznawać niektórych ludzi, a tych, którym musiałabym poznać chciałabym lepiej zignorować.
Replay? Dlaczego nieosiągalny?
Nic się nie zaczęło i już mam dosyć niczego. Cholernie dość.
Traconych godzin na kretyńskie obowiązki, które przesypiam lub udaję przytomność. Przedzierania się przez rozmowy koleżanek o chłopakach i imprezach, do momentu w którym stwierdzę, że rzeczywiście zostałam olana. Panicznie szukam rozmówcy. Kogoś, kto ma tak ciekawe życie, że oddałby mi tego ułamek. I nic się do cholery jasnej nie dzieje. Chcę wstawać rano i myśleć "oh, znowu ich wszystkich zobaczę, jak świetnie!" i chcieć robić to wszystko, co powinnam robić.
I to wszystko to za dużo.
Chciałabym się odseparować, ale to jeszcze nudniejsze.
Znikanie to czysty blef. Nawet jak cię nie ma to jesteś. A znikanie to czysta nuda. Kiedy znikasz nikt nawet nie pyta "czy wszystko w porządku?", bo wszystkich to po prostu nie obchodzi.
Chcę mieć powody do płaczu. Bo płacz potrafi być czymś dobrym.
To pogmatwane i ciężko to zrozumieć. W porządku, też tego nie rozumiem. Jakby jakąś paćkę różnych osobowości wrzucili do jednego, małego ciała.
Halo, jest tu ktoś?
Dlaczego podobno nie jestem normalna?
Nawet nie wiem, czy jestem sobą.
Nie wiem, czy przez przypadek nie jestem kimś innym.
Bo na świecie musi być masa ludzi takich jak ja. Zawsze tak jest.

niedziela, 24 stycznia 2016

Niedziela, poniedziałek, to traci znaczenie.

Przespana czy nieprzespana noc
Mocna czy słaba kawa
Ciepło czy zimno
Wolno czy szybko
Głośno czy cicho
Smutek czy radość
Tutaj jest tak mało różnic, tutaj po jakimś czasie zapominamy o samym fakcie
Wszystko można odespać, wszystko można zwolnić, wszystko można ściszyć i wszystko można zasmucić
Rozumiecie, o co chodzi? Te poranki, kiedy okno świecie w twarz spoza rolet, rozgrzane ciało trzeba wyjąć spod kołdry, ono musi dotknąć zimnego powietrza dookoła, oczy zasypane piaskiem, po czym łzawiące, by jakoś zamaskować to wszystko, nie lubią się szeroko otwierać, one nie chcą pokazywać wczorajszej nocy, słuchawki na uszy - pierwsza porządna czynność, która zostanie wykonana, już z samego rana - aby wyciszyć fakt, że jednak to wszystko to cholerna prawa. I ona nie ma żadnego znaczenia. Każde zmarznięcie ogrzejesz, niewyspaną noc odeśpisz i i tak zapomnisz o fakcie. I czas będzie leciał, a ty umrzesz. Jakie porządne czynności jutro wykonasz? Stracisz czas? Na co tym czasem? Dyskusje polityków? Oglądanie zdjęć znajomych? Seriale powtarzane w kółko?
To wszystko traci znaczenie.