GRY Smutne Buzie: marca 2015

sobota, 28 marca 2015

Czerń pochłania mój zewnętrzny świat.

Witam. Wiem że to jasne i wszyscy już wiedzą, ale to znowu ja.
Och, Boże, moje oczy kapitulują. Jakby były przez cały czas trzymane w wodzie. Są jakby suche. Powieki mi się kleją. Powietrze jest takie ciężkie. W tle leci "Burger Queen" zespołu PLACEBO. Mimo wszystko dzięki tej piosence jest mi całkiem miło.
Jeszcze trawię wydarzenia ostatnich dni. O, właśnie "Burger Queen" się skończyło. Leci ze Spotify, a ja leżę z telefonem w dłoniach pod ciepłą kordłą. Och nie, reklama muzyki do imprez ("Bądź na czasie!", chyba podziekuję). Właśnie się wyciszyłam, a teraz to gówno molestuje moje uszy, mój słuch. Basy przeszywają cały pokój. Słodki Boże, nie mam nawet siły, by wstać. O, koniec. Teraz "Evil Dildo" (hidden track). Przesłuchajcie, naprawdę cudowna muzyka.
Jestem mistrzem w traceniu czasu. Może to dlatego, że nęka mnie roztrzepanie, czy lenistwo? Też tak macie?
Każda minuta, to moment, nawet nie można jej odczuć.
Ale wczorajszy wieczór to był chyba już rekord. Dawno nie maltretowały mnie tak okropnie długie minuty.
Czas jest naprawdę ciężki do zdefiniowania. Każdy go czuje inaczej. Jedni go kochają, zwłaszcza, gdy nie mogą się czegoś doczekać, inni przeklinają czując, że niewiele go już im zostało. Dla jednego jest to chwila, dla innego wieczność. I nigdy tak samo, raz szybko, raz wolno. To on przyczynia się do gojenia się ran, powstawania nowych, nauki, zmartwień, zmarszczek i siwych włosów. Och, "Come home". PLACEBO życiem.
A jak Wam mija czas?

Żegnam i życzę dobrej nocy.

środa, 18 marca 2015

Ciemność, jasność, znowu ciemność. Jaki ten czas jest nieprzyjemny i szybki.

Nie było mnie jeszcze dawniej, niż ostatnio. Jednak potrzebuję czasu na napisanie tu czegokolwiek. Jestem tylko wielką, pustą przestrzenią, w której gdzieniegdzie tułają się strzępki myśli. Muszę pomyśleć. Zebrać strzępki i zmienić je w fragment mnie. Może i drobny, ale jednak.
Macie jakieś marzenia (już widzę to piękne 0 komentarzy)? Jakieś awaryjne światło w tunelu? Wyjście, może i ewakuacyjne, ale takie, o którym miło się myśli i należy o  pamiętać? Wiecie, gdy już brud codzienności zaćmi Was na tyle że jest cholernie źle, by mieć coś, dzięki czemu nie pochłonie Was ciemność i... I w sumie koniec wszystkiego. Często ta codzienność nie daje o sobie zapomnieć, ewoluuje na coś więcej, na ciąg różnych głupich wydarzeń, których się żałuje, nieudanych decyzji, wyrzutów sumienia. Zdaje mi się, że takie oto marzenia potrafią być świetną ucieczką od tego. A więc... Marzycie o czymś/o kimś?
Nie bez powodu staram się już nie pisać o „tym co złe", wpełznąć na inny temat. Okazało się, że moje monologi są przygnębiające, nie chcę tak. Może jeszcze czasem coś takiego wypłynie ze mnie, ale postaram się rzadziej. Bo wiecie, marzenia są naprawdę cudowne! (chociaż ciężko mi sobie wyobrazić, by się spełniły, gdyż boję się na cokolwiek nastawiać)

Życzę przyjemnej nocy, żegnam.