Prawie udało mi się zdążyć do kościoła, naprawdę! Tylko, że mądre i ważne słowa "pana księdza" wpadały jednych uchem, a wypadały drugim. Miał potwornie nudny głos. Ale mniej więcej coś po nich zostało. Mówił, że według super-ważnej książki, tj. Biblii, dokładniej Ewangelii, mgr. inż. dr. ks. Jezus leczył trędowatych i że to ma przekład na współczesność. Poza tym, że Bóg istnieje, trzeba w niego wierzyć, modlić się,
Wierzycie w Boga? Wcześniej przesycało mnie coś mniej więcej na kształt wątpliwości, ale teraz, poza tym, że mam sieczkę w głowie, staram się wierzyć. Chociaż czasem nurtuje mnie wiele pytań. Ale wiecie, nie jest źle. Myśl, że moja śmierć to tylko spanie bez snu jest okropna. Dobrze by było, gdyby istniał. W ten oto sposób mniej więcej wierzę.
Poza tym, już kotki z kurzu nie przyozdabiają góry moich mebli. Już nie. Szczerze mówiąc ich istnienie było poza moim umysłem, wyobraźnią (może tak samo jest z Bogiem?).
Miłej nocy życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz