Rano, wieczór, cóż za różnica. Zmęczenie dopada mnie i tu, i tu. Najpiękniejszy jest sen, ale trwa najkrócej. Czekam na niego od wczesnego początku do późnego końca dnia.
Środa Popielcowa. Właśnie trawię mięso z późnego obiadu. Ups. Nie mam do tego głowy.
Skoro Środy Popielcowe są takie ważne, to dlaczego, do cholery jasnej nie są to dni wolne? Ciężko jest się człowiekowi wyrobić i bez chodzenia do kościoła.
Wreszcie dopadła mnie chwila wolnego czasu na napisanie tego wpisu. Jest środa, już mam dość. Jak narazie jest ciężej niż zwykle. Mam coraz mniej czasu na sen. A właśnie teraz ten czas tracę, jednak lubię tu pisać te idiotyzmy. Mimo wszystko jest to powód, dla którego ten wpis nie będzie zbyt długi.
Nie znoszę zasmuconych ludzi, chociaż czasami zastanawiam się, czy do nich nie należę. Będę odczuwać satysfakcję wtedy, gdy wszyscy dookoła (najlepiej przeze mnie) będą szczęśliwi. Wiem, że tak się nie da, ale odczuwam swoją winę, gdy ktoś jest zasmucony, jakiś kącik mojego umysłu mówi mi, że to dlatego, że żadne moje słowo nie wpłynęło na poprawę samopoczucia takiej osoby, a bardzo chcę "jakoś pomóc", mimo że nie jestem osobą, która tak się pali do mówienia wszystkim wszystkiego o sobie. To głupie, ludzie których tak długo już znam praktycznie mnie nie znają. Mimo wszystko zdaje mi się, że tak jest dobrze. To mniej więcej jak "dawać innym pomoc, ale nie chcieć jej otrzymywać".
To jak narazie koniec, padam z nóg. Idę spać. Wreszcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz