Witam. Wiem że to jasne i wszyscy już wiedzą, ale to znowu ja.
Och, Boże, moje oczy kapitulują. Jakby były przez cały czas trzymane w wodzie. Są jakby suche. Powieki mi się kleją. Powietrze jest takie ciężkie. W tle leci "Burger Queen" zespołu PLACEBO. Mimo wszystko dzięki tej piosence jest mi całkiem miło.
Jeszcze trawię wydarzenia ostatnich dni. O, właśnie "Burger Queen" się skończyło. Leci ze Spotify, a ja leżę z telefonem w dłoniach pod ciepłą kordłą. Och nie, reklama muzyki do imprez ("Bądź na czasie!", chyba podziekuję). Właśnie się wyciszyłam, a teraz to gówno molestuje moje uszy, mój słuch. Basy przeszywają cały pokój. Słodki Boże, nie mam nawet siły, by wstać. O, koniec. Teraz "Evil Dildo" (hidden track). Przesłuchajcie, naprawdę cudowna muzyka.
Jestem mistrzem w traceniu czasu. Może to dlatego, że nęka mnie roztrzepanie, czy lenistwo? Też tak macie?
Każda minuta, to moment, nawet nie można jej odczuć.
Ale wczorajszy wieczór to był chyba już rekord. Dawno nie maltretowały mnie tak okropnie długie minuty.
Czas jest naprawdę ciężki do zdefiniowania. Każdy go czuje inaczej. Jedni go kochają, zwłaszcza, gdy nie mogą się czegoś doczekać, inni przeklinają czując, że niewiele go już im zostało. Dla jednego jest to chwila, dla innego wieczność. I nigdy tak samo, raz szybko, raz wolno. To on przyczynia się do gojenia się ran, powstawania nowych, nauki, zmartwień, zmarszczek i siwych włosów. Och, "Come home". PLACEBO życiem.
A jak Wam mija czas?
Żegnam i życzę dobrej nocy.